Płyta na kapsw

Płyta na kapsw

Zaczyna się od strzału prosto w mózg. Folklorem śjakimś takim za przeproszeniem tarchomińskim. Weź to wyłącz. Następnie całkowicie z niemca coś grecko-żydowskiego. W popkulturowej aranżacji z rodem z Częstochowy. Weź to wyłącz. Utwór nr 3 nazywa się „Manele”. Tego już za wiele. Weź to wyłącz. A potem „Grzeszne Tango”. Weź to wyłącz. Nie, zostaw. Daj posłuchać. Coś ciekawego w tym tekście jest.

Tak się zaczyna przygoda z płytą Adama Struga Adieu. Na początek pożegnanie. A na wszelki wypadek, żeby ci nie przyszło do głowy zapoznać się z tą płytą – pożegnanie, wypchnięcie nawet za drzwi, zostało czterokrotnie powtórzone. To więcej niż św. Piotr zaparł się Jezusa.

I dopiero wtedy ta płyta zaczyna się naprawdę. Bolesław Leśmian był niepokornym, kompletnie nieprzystosowanym i nieradzącym sobie z codziennością, uzależnionym od miłości i kobiet banitą. Do końca swoich dni prowadził podwójne życie – z dwiema, trzema kobietami, w tym jedną w roli żony. Mówią, że żona zaproponowała umierającemu Leśmianowi sprowadzenie do niego jego kochanki, która była lekarką. Leśmian się nie zgodził. Mówią, że kochanka wdarła się do karawanu z otwartą trumną, odepchnęła żonę i dzieci i pojechała razem z poetą w jego ostatnią podróż na Powązki. Z Leśmiana śmiano się i kpiono, a jednocześnie po latach młodzi wielcy dwudziestolecia przyznawali się do inspiracji i zauroczenia dziełem Leśmiana. Adam Strug przenosi to zauroczenie dalej. „Księżycowy”, choć słychać wysiłek w wyższych partiach wokalu, jest magnetyczny. Może to sprawia poezja Leśmiana, która w rękach utalentowanych wrażliwych ludzi potrafi zamienić się w arcydzieło (W malinowym chruśniaku), może to świetna muzyka Struga, a może to po prostu przepis na żywe złoto: Adam Strug śpiewający Leśmiana. Albo śpiewający Stanisława Balińskiego – zapomnianego poetę miedzywojnia. „Mój kapitanie” jest pełen prawdy, życia, emocji i artyzmu. Uznaję tę interpretację Adama Struga za wielkie przeprosiny poety za hańbę i krzywdę zrobioną mu przez p. Korcza wraz ze Sławą Przybylską. I kiedy już się zastanawiasz, co dalej z tą płytą będzie, czy da się wysłuchać do końca, czy nie będzie rozczarowania, czy ktoś tego nie spieprzy spektakularnie, następuje ten moment chwytający za gardło ludzi, których nie nuży żadne poszukiwanie i nie męczy żadna sprawa. Chwytających rzeczywistość i wątpiących w to, co w rękach ludzkich.

Utwór „U Podczaszego”, którego mistyczny, suficki przekaz pozwala zapomnieć o wszystkim nieważnym, nawet o aranżach Marcina Pospieszalskiego na tej płycie, a którego fragment tekstu jest dla mnie absolutnym mottem i momentum tej płyty:

„(..) takich słów nie trzeba głosić przed ludem nieświadomym,

wiesz przecież na czym życie schodzi prostakom niewtajemnoczonym”

Nokaut? Nawet jeśli padłeś, to właśnie zaczynasz przyjmować największe ciosy. Tu nie ma miejsca na zabawy fair play, to jest czysta, mięsno-duchowa masakra. Właśnie zaczyna grać „Diabeł stróż” – absolutny majstersztyk z tekstem samego autora. Poprawiamy „Tajemnicą” z tekstem Leśmiana. Krótko mówiąc piękno samo w sobie. I na wyciszenie i  ostateczne pożegnanie wszystkich zazdrośników, złośliwców, niedowiarków, sukinsynów, w pięknym wierszu Leśmiana „Tam na rzece” duet Mieczysław Szcześniak Adam Strug przekracza intymne granice męskiego wspólnego śpiewania, aż do zmarnowania się w przestrzeniach wokalnych. Bo serce, kiedy nie ma w nim smutku, jest ruiną, tak jak dom, kiedy nikt w nim nie mieszka, niszczeje. Z tej perspektywy największy przebój z tej płyty „Za Marychostem” ze słowami lewackiego erotomana Zegadłowicza, któremu Wadowice odebrały honorowe obywatelstwo za powieść Zmory, jawi mi się jako ukłon w stronę ludu biednego, nieświadomego. Diabłu ogarek.

Na zakończenie Strug jakiego znaliście z koncertów, z akordeonem, słowami, barytonem i Leśmianem i „Złoty wąż”, o którym napiszę tylko tyle: O, żeby wszystkie płyty kończyły się jak ta! O, żeby tak chociaż się zaczynały! Już dawno nie przytrafiła mi się płyta, którą przesłuchałem kilka razy pod rząd za jednym podejściem.

Adam Strug Adieu

(4.5/5)

Bo może być lepiej. Naprawdę. Ja w to wierzę. Jak nie wierzyć przy kimś, kto tak wygląda?

 

One Response to “Płyta na kapsw”

  1. Kasia pisze:

    Nie da się słowami opowiedzieć o uczuciach towarzyszących słuchaniu tej płyty. Nie wiadomo – tańczyć, płakać czy po prostu cichutko słuchać…

Trackbacks/Pingbacks

  1. Strugał Strug razy kilka. | - […] napisałem, jak na mnie wyjątkową, kipiącą entuzjazmem recenzję pierwszej płyty Adama Struga Adieu. Podtrzymuję każde słowo z tego wpisu…

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *