Dave Bingham i The Ugly Ducklings. Pogawędki o rozwoju garncarstwa artystycznego w Kanadzie

Dave Bingham i The Ugly Ducklings. Pogawędki o rozwoju garncarstwa artystycznego w Kanadzie

Jeśli chodzi o biznes muzyczny, urodzili się o parę równoleżników za bardzo na północ. Kiedy w 1965 r. w Toronto zakładali zespół, Kanada bardziej pachniała żywicą niż rockandrollową karierą. I tak mieli szczęście wychowywać się w Yorkville Village, dzielnicy miasta, która pod koniec lat 60. stała się ostoją hipisów i kanadyjskiej bohemy. Dave „DJ” Bingham (wokal, harmonijka), Roger Mayne (gitara), Glynn Bell, John Read i Robin Boers zaczynali, kopiując gigantów bluesa i rockandrolla. Szybciutko jednak wyszli z muzycznego garażu i singlem „Nothin’” wyrobili sobie pozycję na lokalnym rynku (jak prężny to był rynek, opowie Dave). Wyraźny riff, szybkie tempo, agresywne brzmienie, zadziorny klimat jak z najlepszych momentów The Rolling Stones, jak z „Get Off of My Cloud”… A to była dopiero pierwsza próbka potencjału Brzydkich Kaczątek.

Następne single: „She Ain’t No Use To Me” i „Just In Case You Wonder” potwierdziły talent kompozytorski Dave’a i Rogera. Ich popularność – występ dla 15-tysięcznej publiki przed Stonesami w Toronto Maple Leaf Gardens.

Jedyny longplay The Ugly Ducklings – „Somewhere Outside” – zawierał piosenki z tego garażowego, ostrego okresu, wraz z brawurowo wykonanymi standardami („Hey Mama (Keep Your Big Mouth Shut)”). Świetna i przyzwoicie hałaśliwa robota gitarowa, doskonałe, osadzone w r’n’b i bluesie melodie nadają charakter tej płycie. A jej znakiem firmowym jest energetyczne śpiewanie Dave’a i jego smakowita harmonijka.

Dalej mogło być tylko lepiej. I było. Podlanie surowego garage rocka psychodelią (kto tego nie próbował w 1967 r.?) w wydaniu Kacząt było strzałem w dziesiątkę, wywindowało ich muzykę na jeszcze wyższy poziom. „Gaslight”, absolutny hit w Kanadzie, kapitalna melodia i wokalna perfekcja Binghama, melancholijny singiel „Epilogue”/ ”I Know What To Say”, wreszcie mroczny hardrockowy „Hangman” z zaangażowanym społecznie tekstem – to wszystko zwiastowało naprawdę mocny album. A jednak był to tylko łabędzi śpiew – kaczek.

Bowiem w 1969 r. historia się urywa, każdy idzie w swoją, często nie muzyczną, stronę. Nie całkiem, bo kolejne inkarnacje Kacząt pogrywały jeszcze parę lat. Niezmordowany Dave kilkakrotnie zbierał wszystkich do kupy, z nagraniem płyty „Off The Wall” w 1980 r. włącznie. Jemu też kawał świata zawdzięcza znajomość Kacząt, zwłaszcza że niemal bez przerwy jest muzycznie aktywny i bierze udział w najróżniejszych, kaczych i nie-kaczych projektach. Śpiewa tak samo dobrze jak 40 lat temu, na harmonijce gra lepiej (poszukajcie w sieci jego występów z Rhythm Pot Pie!), a że wciąż jego świat kręci się wokół muzyki, można go namówić na trochę wspominków. Czego dowód poniżej. Przedstawiam Dave’a „DJ” Binghama, wokalistę, ustnego harmonistę i garncarza, najsłynniejsze brzydkie kaczątko Kanady.

Elvis: Podobno The Ugly Ducklings zaczynali jako The Strolling Bones – zespół grający covery Stonesów. Czy The Rolling Stones byli waszą pierwszą muzyczną inspiracją? Kto sprawił, że zacząłeś śpiewać rock’n’rolla?

Dave Bingham: Byliśmy jeszcze w zupełnym podziemiu, kiedy mieliśmy zagrać koncert w naszej średniej szkole. Musieliśmy mieć nazwę, więc wymyśliliśmy The Strolling Bones. To był żart. Zagraliśmy pod tą nazwą tylko ten jeden koncert. A nasze inspiracje były takie same jak kapel brytyjskich: Bo Diddley, Chuck Berry, Garnett Mims, Ronnie Hawkins, The Trashmen,  Dwayne Eddy, Link Wray, The Coasters, wczesny Elvis, Muddy Waters, Howlin’ Wolf itp.  Kiedy British Invasion dotarła do Ameryki, byliśmy już gotowi do startu.  Do chwili ukończenia szkoły ćwiczyliśmy już prawie rok. Potrafiliśmy grać prawie połowę piosenek, które Stonesi nagrali na swojej pierwszej płycie, jeszcze zanim się ona ukazała!

A kiedy postanowiliście pisać własne piosenki?

Kiedy usłyszeliśmy, że możesz zarobić więcej z płyt, na których masz własne piosenki. Byliśmy chciwi… 😉

Kto pisał materiał?

Roger Mayne i ja pisaliśmy większość kawałków. Choć pisywałem też z innymi członkami zespołu.

Ale największy hit The Ugly Ducklings, „Gaslight”, nie jest waszą kompozycją. Skąd wzięliście tę piosenkę?

Napisał ją Carl Spencer, taksówkarz z New York City.  Gene Pitney odrzucił ten kawałek. Nie byłem na tyle głupi, by zrobić to samo. Całą historię tej piosenki przeczytasz w książce, którą teraz piszę.

Kolejny z moich faworytów – „Hangman” – został nagrany tylko dla TV. Dlaczego nie weszliście z nim do studia? Tak ciężki i psychodeliczny kawałek mógł być hitem.

Nagraliśmy go! The Ducklings nagrali „Hangmana” cztery razy, ja nagrałem go także z inną psychodeliczną kapelą z Toronto, Leigh Ashford (produkował to Jack Richardson, producent Guess Who).  Żadne z tych nagrań nie zostało jednak wydane. Ludzie z wytwórni bali się takiego tematu [tekst „Hangmana” dotyczył aktualnej wówczas w Kanadzie dyskusji o karze śmierci – Elvis]. Pamiętaj, wtedy nie było metalu. Nawet Alice’a Coopera nie było.

Jak wspominasz wspólny koncert z The Rolling Stones w Toronto?

Histeria wokół Stonesów była wówczas tak wielka, że nawet nie zbliżyliśmy się do nich w czasie koncertu. Mieli pięciu ochroniarzy za sceną i wszyscy wyglądali na profesjonalnych zapaśników albo byłych bramkarzy. Glynnowi i Robinowi udało się pogadać z nimi w nocy w hotelu.

Jagger powiedział potem, że jesteście jego ulubionym kanadyjskim zespołem.  Z taka rekomendacją można było próbować międzynarodowej kariery. Koncertowaliście poza Kanadą?

Nie zdążyliśmy wyjechać dalej niż do północnej części stanu New York…

No właśnie… Jaka była przyczyna rozpadu The Ugly Ducklings?

Cóż, pożeniliśmy się i każdy chciał mieć normalna pensję.  Pierwszy skład rozpadł się we wrześniu 1967 roku.  Było jeszcze kilka składów, ostatecznie przestaliśmy grać w marcu 1974 roku.

Nie byliście w stanie utrzymać się z grania?

W Kanadzie nie było żadnego biznesu muzycznego.  Cała Kanada była mniejszym rynkiem niż sam Nowy York. No i pewnie byłoby lepiej, gdyby prowadził nas prawnik, wtedy nie okradziono by nas ze wszystkich pieniędzy…

The Ugly Ducklings mieli kilka comebacków. Z tego, co wiem, to prawie zawsze w niemal oryginalnym składzie. To był Twój pomysł?

Pierwszy reunion nastąpił w 1979 r. (w oryginalnym składzie) i od tego czasu aż do 2002 r. graliśmy po 4-5 okazjonalnych koncertów w roku. To był pomysł mój i Rogera Mayne’a. Wiesz, jesteśmy wszyscy wciąż dobrymi przyjaciółmi. Niestety, Roger zmarł w 2004 r. na atak serca, więc raczej nie ma szans na kolejne występy.

Grałeś z kilkoma innymi bandami – Sleight Of Hand, Rhythm Pot Pie. Co wśród tych dokonań cenisz najwyżej?

Blues był zawsze tym, co zawsze lubiłem najbardziej. Także ReDUCKS było wspaniałym doświadczeniem, zwłaszcza jeśli chodzi o pisanie piosenek.

A z artystów, z którymi miałeś okazję grać koncerty, kto zrobił największe wrażenie?

Latem 1966 r. graliśmy przed Wilsonem Pickettem w Peterborough, Ontario. Jego zespół składał się z sekcji dętej The Bar-Kays z Memphis z Buddym Milesem na bębnach, Donaldem „Duckiem” Dunnem na basie i Jimim Hendrixem na gitarze!  Na koniec koncertu wspólnie zagraliśmy niewiarygodny jam do tematu Jamesa Browna, „Night Train” – nic tego nie przebije!

Kogo cenisz we współczesnym rocku?

Bardzo lubię Johna Mayera (zwłaszcza z Johnem Scoffieldem) i Jeffa Becka. On wciąż jest coraz lepszy. Ale moim numerem jeden jest IMOGEN HEAP, IMOGEN HEAP, IMOGEN HEAP, IMOGEN HEAP! Najbardziej seksowna i oryginalna z żyjących wokalistek. A przy tym świetny dźwiękowiec i producent.

Poza muzyką zajmujesz się podobno garncarstwem. Rzeczywiście tak zarabiasz na życie?

Wiesz, ciągle zarabiam trochę na graniu i tantiemach. Ale zimą spędzam dwa miesiące w Meksyku, a na to potrzeba zarobić jakąś konkretną sumę. Robienie garnków pozwala mi zarabiać w kreatywny sposób. Zresztą zobacz naszą stronkę:  http://www.binghamarts.net

Dave drugi od prawej, wszystkie fotki (poza okładką albumu) pochodzą z jego prywatnej kolekcji

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *