Dziwna Mała Dziewczynka o Dziwnych Małych Dziewczynkach

Dziwna Mała Dziewczynka o Dziwnych Małych Dziewczynkach

Nie będzie to wpis o The Stranglers, choć i o nich niedługo napiszę. Będzie to o płycie dla mnie ważnej, której słuchałem pewnego roku non stop. Dlatego wszelkie bałwochwalcze odchylenia muszą mi zostać wybaczone, gdyż będę subiektywny do bólu.

Bo muszę się przyznać.

Uwaga: po raz pierwszy na cogra.pl!

Uwielbiam covery. Szaleję ze szczęścia, jeśli nowy wykonawca kradnie piosenkę twórcy, który ją stworzył. Jak Johnny Cash na „American Recordings” I-V, jak Stina Nordenstam na „People Are Strange”, jak Jeff Buckley w przypadku „Hallelujah”, piosenki dawniej przypisywanej niejakiemu Leonardowi Cohenowi. Wtedy wiem, że mam do czynienia z prawdziwym artystą-geniuszem. Natomiast jeśli słyszę tylko poprawnie zaśpiewany utwór, jeśli oryginał ciągle lepszy, ciekawszy, to wiem, że szansa na sukces w moim rankingu została zaprzepaszczona przez danego osobnika dość konkretnie.

Covery to wielki magnes. Więc gdy zobaczyłem okładkę płyty Tori Amos „Strange Little Girls”, a tam same przypominające mi się nazwy piosenek, to po prostu ją kupiłem.

I czym prędzej w domu wrzuciłem ją do odtwarzacza płyt CD i… nie wyjmowałem jej przez ponad rok.

12 piosenek innych artystów, z których Tori utworzyła nową historię. 12 nowych wersji, często tylko nieznacznie nawiązujących do oryginałów. 12 autorów od Depeche Mode do Slayera. 12 porażających stacji drogi krzyżowej tej małej dziwnej dziewczynki, jaką jest Tori Amos.

Biograficzne zanurzenia w twórczości często mnie irytują. Pink Floyd z tą całą swoją Ścianą i opowieściami o tatusiu, co to nie wrócił z wojenki. Albo to jest dobre samo z siebie, albo słabe i żadne tam przeżycia z dzieciństwa tego nie uratują. Ale dla mnie w przypadku tej płyty życie Tori rzeczywiście nadaje tej płycie dodatkowego kontekstu. Tak jak w piosenkach zaśpiewanych przez Johnny’ego Casha, który już czuł, że czasu na ich zaśpiewanie ma coraz mniej.

Któregoś dnia siądę do tej płyty i słowo po słowie, nuta po nucie ją zanalizuję. Jak poemat Becketta. Jak wiersz Norwida. Ale nie dziś. Dziś wszystkim tę płytę szczerze polecam. Bo inaczej nie potrafię nazwać tego, co do niej czuję.

Gwiazdki:
Tori Amos „Strange Little Girls”  (5/5)

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *